Oczekiwania względem tego albumu były bardzo duże. Wprawdzie Slash nagrywał już solo, jednak wtedy nazywało się to Slash's Snakepit. Dopiero teraz dostajemy krążek sygnowany jego pseudonimem artystycznym. Jeszcze niedawno kłócił się z byłym kolegą z zespołu Axlem Rose o to kto powinien używać nazwy Guns 'n' Roses. Teraz muzycznie udowadnia że to jednak on powinien przejąć schedę po legendarnej grupie. Choć cały spór uważam za bezsensowny, gdyż grupa rozpadła się wiele lat temu i nie zapowiada się by wróciła w dawnym składzie. Oznacza to, że nikt nie powinien posługiwać się ową nazwą, a wydawać pod własnymi nazwiskami lub pseudonimami, tak jak zrobił to Slash.
Pomimo tego, że płyta jest bardzo nierówna, to dobrze się jej słucha. Świetnym posunięciem było zaproszenie dużej liczby gości. Wprawdzie niektórzy wypadają lepiej, niektórzy gorzej, ale takie klimatyczne i wokalne zróżnicowanie jest strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu nie doświadczymy tu monotonii, która często wkrada się, gdy przez ponad godzinę musimy słuchać jednego wokalisty.
Gatunkowo, muzyka balansuje głównie na granicy rock n' rolla. Jednak nieobce są jej wycieczki w stronę popu, który czasem aż kłuje w uszy, w takich numerach jak "Beautiful Dangerous" z Fergie na wokalu (Black Eyed Peas) czy "Gotten" z Adamem Levinem (Maroon 5). Jednak nie można przez to spisywać całego krążka na straty. Mamy tu również takie utwory jak 'Nothing To Say" z M Shadows'em (Avenged Sevenfold) czy "Doctor Alibi" z udziałem Lemmy'ego Kilmistera (Motorhead). Soczyste hardrockowe perełki, które są istnymi pociskami energetycznymi i wyciągają album ponad przeciętną.
To czternaście wymieszanych, czasem szybkich i mocnych, innym razem wolnych i balladowych utworów, które genialnie spina wirtuozeria i dźwięk gitary Slasha. Każdy znajdzie na tej płycie coś dla siebie. Tego właśnie oczekiwaliśmy - soczystej płyty, wypchanej dobrym numerami i świetnymi solówkami. Slash pokazał, że w biznesie muzycznym nie tak bardzo liczy się znana marka, a przede wszystkim to co mamy do pokazania.
Cena:55 zł.
Zalety:
- stary dobry slash nie zawodzi,
- duża różnorodność,
- dobra rockowa płyta zaspokoiła oczekiwania fanów
Wady:
- zdecydowanie jako największą wadę podaje cenę płyty
Polecam ten produkt
1.Ghost
(feat. Ian Astbury)
2.Crucify The Dead
(feat. Ozzy Osbourne)
3.Beautiful Dangerous
(feat. Fergie)
4.Back From Cali
(feat. Myles Kennedy)
5.Promise
(feat. Chris Cornell)
6.By The Sword
(feat. Andrew Stockdale Of Wolfmother)
7.Gotten
(feat. Adam Levine)
8.Doctor Alibi
(feat. Lemmy Kilmister)
9.Watch This
(feat. Dave Grohl / Duff McKagan)
10.I Hold On
(feat. Kid Rock)
11.Nothing To Say
(feat. M. Shadows Of Avenged Sevenfold)
12.Starlight
(feat. Myles Kennedy)
13.Saint Is A Sinner Too
(feat. Rocco Deluca)
14.We're All Gonna Die
(feat. Iggy Pop)